Kot i dziecko

Czas – sprawa względna

Długo nic nie pisałam i właściwie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Być może to był czas, w którym trochę mniej skupiałam się na kotach, stąd blogowa posucha. Już prawie pięć miesięcy temu urodziłam córkę, mam bardzo niewiele czasu na cokolwiek – to najlepszy moment żeby wrócić do pisania! 🙂 Wszak nie od dzisiaj wiadomo, że im mniej czasu, tym bardziej produktywnie się go spędza.

W oczekiwaniu na zmiany…

Będąc w ciąży trochę myślałam o tym, jak może wyglądać nasze dalsze życie w piątkę. Zastanawiałam się, jak ulżyć kotom w stresie i już kilka tygodni przed planowanym porodem zaczęłam Trójce i Czwórce podawać w miarę regularnie Zylkene – środek uspokajający, który trzeba aplikować przez dłuższy czas, by dał jakiś wymierny efekt. Mimo wszystko żadne tabletki nie mogą kota przygotować na rewolucję, która następuje w domu wraz z powrotem pańci ze szpitala…

Mam wrażenie, że koty w ogóle nie kojarzyły mojego powiększającego się brzucha z jakimiś mającymi nastąpić zmianami. Brzuch powiększał się powoli i niepostrzeżenie i nie stanowił żadnego elementu zaskoczenia, nie skłaniał również do głębszej kociej refleksji. Po prostu, Pańcia ma większy brzuch, na który trochę trudniej się wspinać. Najbardziej martwiłam się o Trójkę, którą zawsze traktowałam trochę jak kocią córkę, dawałam jej bardzo dużo uwagi. Po prostu nie wyobrażałam sobie, jak przyjmie mającą nastąpić wielką degradację w domowej hierarchii.

Przestrzeń

Intuicyjnie czułam, że im mniej się dla kota zmieni w jego przestrzeni domowej, tym lepiej. Dlatego drapak, miski, kuweta i w ogóle cały dom pozostały takimi, jakimi były, nie licząc dodanych kilku dziecięcych sprzętów, które znalazły swoje miejsce na długo przed porodem – koty miały czas się do nich przyzwyczaić. Co ciekawe, ani do łóżeczka ani jakoś specjalnie na przewijak nie próbowały wchodzić – może jednak wyczuwały, że te miejsca są przygotowane dla kogoś innego.

W czasie tych pierwszych dni po szpitalu, Trójka była bardzo zestresowana, ale jak widać, nie chowała się i chciała być przy mnie jak najbliżej. Oczywiście, pozwalałam jej na to. O wyganianiu nie było mowy, obraziłaby się na mnie śmiertelnie. Na szczęście jej obecność nie była jakaś nachalna, nie było w niej agresji skierowanej w stronę „intruza”. Po prostu miałam pamiętać o jej obecności i ją raz na czas zauważać.

Terytorium

Łóżko stanowi ważne kocie terytorium, jeśli kot jest do niego przyzwyczajony nie ma mowy o tym, by nagle to zmieniać. Sam futrzak będzie trzymał bezpieczny dystans,jeśli tylko będzie takiego potrzebował. Nie ma potrzeby wprowadzania jakiś napięć, przeganiania, stresu – to tylko pogorszy sytuację i sprawi, że kot zacznie patrzeć na dziecko jak na intruza. Co więcej, pozwalam kotom wchodzić na terytorium córki – jej to, przynajmniej na razie, nie przeszkadza, a bardzo dobrze wpływa na kocie samopoczucie. Kot czuje się wtedy ważną częścią domowego życia.

Jak wiadomo kot jest jak ciecz, dopasowuje się do „naczynia”
stopień dopasowania zależy jednak od kota 🙂

Trójkę nadal traktujemy jak córeczkę i czasem może pozwalamy jej na zbyt dużo – zdarzało jej się wyskoczyć na córkę z pazurami. Działo się to jednak tylko i wyłącznie z mojej winy, nie byłam wystarczająco czujna, kiedy córka dotknęła ją nagle kiedy ta siedziała na biurku. O biurku już pisałam w poprzednich wpisach – to święte miejsce dla moich kotów. To na biurko przychodzą, żeby się do mnie poprzytulać i spędzić czas sam na sam. Widocznie nie ma mowy o tym, by wpuścić tam nowego członka rodziny, przynajmniej na razie. Muszę jednak dać Trójce do zrozumienia, że drapanie dziecka jest nie do przyjęcia. Myślę, że złapanie jej za kark w odpowiednim momencie zrobi robotę. Podziałało, gdy nie chciałam by źle traktowała Czwórkę. Zobaczymy.

Poznawanie „wroga”

Mimo wszystko, Trójka jest córki ciekawa i myślę, że z czasem wytworzy się między nimi więź. Może dopiero wtedy, gdy córka nauczy się ją głaskać i kochać. Warto na to poczekać. Na razie Trójka trzyma się na dystans. Piszę głównie o niej, bo Czwórka ma w sobie o wiele więcej akceptacji do nowej sytuacji. Powiem więcej, wygląda na to, że czuje się lepiej niż zanim córka pojawiła się na świecie. Może to dlatego, że rzadziej teraz wyjeżdżamy, częściej jesteśmy w domu. Ma taką swoją małą stabilizację.

Podsumowując, kot nie jest żadną przeszkodą w planowaniu powiększenia rodziny, wręcz przeciwnie, mówi się teraz nawet o wielkich zdrowotnych zaletach wychowywania dzieci z czworonożnymi przyjaciółmi – zapewniają większą odporność, ale i uczą empatii, czułości, sprawowania opieki nad kimś słabszym, po prostu miłości do zwierząt. Ja bardzo się cieszę, że córka od pierwszych dni życia jest w kocim domu. Kotu wystarczy zapewnić swobodę i codzienną dawkę uwagi i czułości, na ile jest to możliwe. Z czasem wszystko samo się ułoży.

1 thoughts on “Kot i dziecko

  1. Ale fajne i przydatne bardzo.Na pewno sporo rodziców martwi się, jak to będzie po przyjściu dziecka na świat w zwierzątkowym domu.Super zdjęcia 👍😁

Dodaj komentarz