Kuchnia to chyba ulubione miejsce kota, przynajmniej jeśli chodzi o mieszkanie. To tutaj jest centrum domowego życia, to tutaj się gotuje, dyskutuje i po prostu siedzi. A kot to, wbrew pozorom, stadne zwierzę.
Jednak myślę, że nad istnienie kuchennego stada i możliwość uczestniczenia w jego życiu, kot przedkłada obecność resztek w zlewie, czy możliwość powąchania wnętrza lodówki.
Przy okazji małe sprostowanie dotyczące wpisu: Co piją koty?
Moje koty nie piją wyłącznie wody. Bardzo często gotuję sobie siemię lniane i gdy przestygnie, a w garnku zostanie jeszcze porcja na jutro, Trójka bardzo chętnie sama się częstuje. Ostatnio dołączyła do niej Czwórka – również pije prosto z gara. Nie muszę chyba dodawać, że gdybym nalała im siemienia do miski, to by je ignorowały.
Siemię pomaga kłaczkom w przejściu przez kocie jelita i działa, jak u ludzi, osłonowo na żołądek. Nie wiem, czy inne koty piją tak chętnie siemię lniane, wyczytałam, że inni, w celu odkłaczania, dosypują do karmy mielone ziarenka lnu.
Jak widać na załączonym obrazku, pozwalam kotom chodzić po kuchennym blacie. Trójka była bardzo oporna i nie dało się przekonać jej, że kot na blacie to nie do końca pożądana sytuacja. Im bardziej naciskaliśmy na schodzenie, tym chętniej i częściej wskakiwała na kuchenkę, czy do zlewu. Teraz, gdy skapitulowaliśmy, buszuje już tylko po opuszczonej kuchni, wyjadając resztki ze zlewu (tak, robi to nawet mimo pełnych misek – rozmoczona marchewka, czy makaron zwisający z oczka durszlaka wydają jej się chyba bardziej atrakcyjne).
Obecność kota w kuchni potrafi być niewygodna, szczególnie w trakcie gotowania obiadu, czy przygotowań do świąt. Jednak gdy właściciel przymknie oko na pewne sprawy, koci pomocnik może wnieść wiele ciepła i radości do kuchennych, przyziemnych czynności.